środa, 19 grudnia 2012

Zdrowych Spokojnych Świąt


Banalnie lub nie ,w związku ze zbliżającymi się Świętami i Nowym Rokiem chciałbym Wszystkim którzy zaglądają na mojego  bloga złożyć :
Najlepsze Życzenia.
Z jednej strony na kartce świątecznej chciałbym umieścić śliczną seksowna mikołajkę
z drugiej strony co powiedzą Panie ?
Może więc seksowny mikołaj ?
 Tak źle a tak nie dobrze ,więc będzie tradycyjny 
tłusty i stary Mikołaj ,Gwiazdor itp. zależnie od regionu i kraju ….



sobota, 8 grudnia 2012

Ocalić od zapomnienia



A tak mnie naszło ostatnio przy szklaneczce czegoś rozgrzewającego ,że wątek główny bloga rozmywa się troszku .
Więc poprawek kilka wprowadzić należy , nie ,nie zamierzam rezygnować …,tylko porządek pewien wprowadzić i kilka wyjaśnień umieścić.

Po pierwsze celem usystematyzowania przekazu informacje o pasjach i innych dokonaniach technicznych ,znajdują się obecnie w blogu : http://skarbyzodzysku.blogspot.com
Skarby z odzysku – dokonania techniczne ,renowacja, rewitalizacja ;)

Miejsca ciekawe które znalazłem, odwiedziłem lub odgrzebałem informacje o nich i ludziach nimi związanymi  itp. znajdować się będą od dziś na: http://ocalic.blogspot.com
Ocalić od zapomnienia- miejsca ciekawe warte polecenia, zobaczenia  ;)

Zapytacie zapewne co zatem na tym blogu się znajdzie? – a no mam nadzieje, że wszystko co ze spełnianiem marzeń jest związane ;)

A tak na marginesie na jakim jestem etapie?, ano poszukuje domu bo miejsce myślę że dość precyzyjnie określone już zostało. No w sumie to i dom jest, ale co z tego skoro właściciel jego rzadko  trzeźwy bywa, a jak już bywa to za boga nie pamięta ostatniej naszej rozmowy .;(

W tej sytuacji zrodził się w mej głowie dość szalony plan ,by wymarzony stary dom wybudować od nowa. Niektórzy z was pokiwają z powątpiewaniem głowami…. Rozumiem ich ..,ale nie jestem pierwszy który wpadł na taki pomysł , a co ciekawsze zaczęły wpadać mi dłonie artykuły i materiały o takich ,którzy takowy plan zrealizowali.
Dotarłem ostatnio do ludzi którzy ostro zajęli się pomysłem pomocy takim szaleńca jak ja w zrealizowaniu ich marzeń zerknijcie w wolnej chwili;)

Chętnie wysłucham waszej opinii w tej kwestii.
I jeszcze słówko pozwolę sobie skrobnąć ,nie rozumiem niestety ludzi ,w dobie kryzysu w czasie gdy brakuje im środków na podstawowe potrzeby życiowe dostają propozycje spieniężenia często zbędnych im budynków pozostałości po schedach, spadkach i darowiznach –jednak oni nie podejmują rozmowy o zbyciu zapuszczonej nieruchomości jakiemuś mieszczuchowi który chciały ja przywrócić do stanu świetności . I natrafiamy też na drugą grupę osób która swoje ruiny a i owszem chętnie spienięży jednak chcieli by za nie otrzymać … no właśnie co …? , setki tysięcy złotych bo przecież posiadają cenny zabytek i nie dociera do nich ,że kolejna zima pozostawi z ich cennego zabytku stertę desek opałowych bo ich „ruina” nie podła już oprzeć się masie śniegu ….
Od taka nasza mentalność…. Wasze zdrowie czytelnicy bloga ....;)

poniedziałek, 26 listopada 2012

Wolframowe Źródło (Źródło Św. Wolfganga)

Cytując encyklopedie sudecką :


Wolframowe Źródło (Źródło Św. Wolfganga) (niem. Wolframbrunner) zlokalizowane w  Górach Izerskich pomiędzy szczytami Tłoczyna (783m n.p.m.) i Kowalówka (888m n.p.m.) na wysokości 747m n.p.m. W odległości ok. 500 m od źródła przechodzi żółty szlak turystyczny z  Rozdroża Izerskiego do  Rębiszowa.
W czasach przedchrześcijańskich stanowiło podobno miejsce święte i związane było z kultem Flinsa (Lwińca) - bożka miejscowej ludności. Nie jest to jedynie miejsce w okolicy pretendujące do miana "pogańskiego": kamienne wały nieznanego pochodzenia w okolicach Kopańca, Babia Przełęcz, Plac Czarownic, Pogańska Kaplica.
Pochodzenie nazwy Wolframowe Źródło nie jest do końca wiadome - nie należy jej raczej kojarzyć ze związkami wolframu, których to woda nie zawiera. Faktem jest, że z początkiem chrystianizacji źródło zostało przemianowane na Źródło św. Wolfganga. Obecna obudowa źródła pochodzi z XIX w.

Pewne podanie ludowe mówi ,że woda zawiera rozpuszczone rudy wolframu bo podziemne gnomy podrzucały go w miejsce skradzionego przez siebie srebra.

Jak mówi inna z legend miejscowa czarownica miała na źródło rzucić urok pozbawiający je magicznych właściwości.


piątek, 16 listopada 2012

Kopaniec zapomnieć o sobie nie daje.


Nigdy niż zapomnę tego pierwszego razu, gdy rankiem by nie budzić domowników zaparzywszy nektaru życia(kawy) stanąłem przed okienkiem w domu Agaty i Leszka .
Zaniemówiłem ,zatkało mnie ,zakochałem się ,widok który rozpościera się z okien ich domu na kotlinę jeleniogórską przyprawić może o zawrót głowy .
Zrozumiałem dla czego Oni tam są i bardzo zapragnąłem też tam być…
Mineło sporo czasu od tamtej pierwszej wizyty, ale pragnienie pozostaje niezmienne ,chce tam wrócić…
A może któregoś dnia po prostu zostać….
I gdy zmienne koleje losu oraz szara codzienność życia mieszczucha przytłacza i zaciera się obraz tamtego poranka, zawsze dzieje się coś co przypomina to niezwykłe miejsce.
A może to miejsce samo przypomina mi o sobie…?
Agata odwiedziła Wielkopolskę ,przywiozła podarunek , Leszek wydał książkę

„Z pasji do poznania przeszłości "małej ojczyzny" zrodziła się książka, jakiej dotychczas nie było; "Kopaniec - Kalendarium czyli niekompletny spis wydarzeń ważnych i zupełnie nie. Zebranych i opracowanych przez Leszka Różańskiego tu zamieszkałego". Powstawała przez wiele lat, właściwie przez całe śląskie życie Leszka Różańskiego. Kopanieckie Kalendarium jest miejscem szczególnym, z którego czytelnik czerpać może wiedzę o dziejach gór naszych izerskich. I to nie tylko o faktach wielkich, które notują podręczniki historii, ale i innych, drobnych sprawach codziennych - równie ciekawych, choć nieco mniej znanych. W Kalendarium odbijają się, niczym w zwierciadle, historyczne przemiany Dolnego Śląska, tak dobrze widoczne z łąki pod Kamienieckim Grzbietem. Uważny Czytelnik znajdzie tutaj również miejsce na refleksję nad zmiennością dziejów naszego regionu.
A Leszek Różański z Kopańca jest Dolnoślązakiem. I to pełną gębą.
sąsiad zza góry - Przemysław Wiater „

Załączona nalewka Agaty stanowiła idealne uzupełnienie lektury –przeczytałem jednym tchem sącząc napój ze śliwek przyrządzony .
Dziękuje ;) Agacie i Leszkowi, Państwa zachęcam do lektury – Kopaniec nie daje o sobie zapomnieć ;)




piątek, 2 listopada 2012

MARZENIA


Czym i po co są marzenia ? 



Czy można żyć bez nich? Czy się spełniają?
Można je uznać za drugi świat w którym żyjemy równolegle.
Z jednej strony rzeczywistość zupełnie różna od naszych oczekiwań.
A z drugiej-marzenia, nasz wyimaginowany świat.
Ale myli się ten kto uważa ,że nie jest możliwe przenikanie się tych dwóch światów.
Jest to możliwe i tym samym możliwe jest spełnianie się marzeń.
Marzenia żyją w naszych myślach ,a one w dużej mierze decydują o naszej przyszłości.
Marzenia to nasze skarby, w nich obieramy cel i kierunek , bez marzeń nie ma życia
Każdy człowiek o czymś myśli , o czymś marzy ,gdyby nie to nie doszedł by nigdzie. 


Kiedy się czegoś pragnie cały wszechświat sprzysięga się byśmy mogli spełnić nasze marzenia.
Marzenia się spełniają.
Bez tej możliwości natura nie podburzała by nas do ich posiadania.
Pamiętaj wszystko jest możliwe ,wczorajsze marzenia to dzisiejsza rzeczywistość.
To możliwość spełniania marzeń sprawia że życie jest tak fascynujące.
Nie rezygnuj z marzeń nigdy nie wiesz kiedy okażą się potrzebne.
Ilekroć spełnia się twoje marzenie postępujesz krok w stronę Boga.
Ale im bliżej jesteś tym lepiej go widzisz ,i może okazać się ,że jest zupełnie inny niż go sobie wyobrażałeś.
Wierz w marzenia bo w nich ukryte są prawdy do wieczności.
A jednocześnie nie żałuj gdy nie spełniły się twoje marzenia.


Pożałowania godnym jest tylko ten ,kto nigdy nie marzył.
Każde marzenie dane jest nam wraz z mocą do jego spełnienia.
Marzyć oznacza pragnąć gwiazdki z nieba, Działać to wiedzieć której.
Marzenia wypowiedziane w głębi duszy sprawdzają się bardziej niż te wygłaszane.
Część marzeń nie możliwa jest do spełnienia ,bo dzieją się w miejscach do których rzeczywistość nie ma wstępu.
Sen to jedyna bezpieczna odległość marzeń od rzeczywistości.
Niektórzy patrzą na życie i świat pytają dlaczego?
Inni patrzą na swoje marzenia i pytają dlaczego nie ?
Pielęgnuj swoje marzenia, maszeruj  śmiało według muzyki którą tylko ty słyszysz.




środa, 31 października 2012

No cóż spełnianie marzeń nie jest takie łatwe….


No cóż spełnianie marzeń nie jest takie łatwe….
Zdarza się ,że gdy za długo czekamy na realizacje pewnych założeń ..dochodzi do zwrotu sytuacji w niekorzystnym dla nas kierunku.
I tym razem stało się podobnie .
Dla czego?.... krzyk rozpaczy na nic się już zda po prostu czekaliśmy zbyt długo na zmiany.
To nic ,że plany były takie piękne – Kobiety nie chcą czekać wiecznie …
I nawet jeśli w ostatnim geście rozpaczy zrobimy wszystko by naprawić popełnione błędy ,możemy doprowadzić się tylko do zapaści ,ale nie wiele już zmienimy.
Co dalej w takiej sytuacji – oczywiście można dokonać samozagłady pisała o tym literatura klasyczna i piękna.
Ale czy na pewno jest to rozwiązanie….?
Kobieta mówi ci nagle: "Odchodzę". Czy w takiej sytuacji masz szansę postąpić godnie i kulturalnie, zachowując spokój, zdrowy rozsądek i wszystkie książeczki oszczędnościowe? Masz, choć nie zawsze .


Odkąd kobiety przekonały się do kolorowej prasy, poradników okołopsychologicznych, wolnej miłości, związków bez zobowiązań i kariery dla pieniędzy, niepomiernie wzrosła liczba mężczyzn bezlitośnie puszczanych w trąbę. Niestety, w świecie damskich fanaberii mężczyzna stał się monetą zdawkową. Para tandetnych bucików Prady jest warta teraz dużo więcej niż chłop z krwi i kości, który potrafi i popieścić, i spłuczkę naprawić, i o inscenizacjach "Wesela" wypowiedzieć się imponująco. Nic dziwnego tedy, że puby - jak Polska długa i szeroka - pękają w szwach od rozżalonych kochanków, porzuconych przez niedobre kochanki. Oczywiście, dla jednych porzucenie jest faktem równie mało znaczącym, jak pozbycie się przeterminowanego kefiru.
Ale dla innych to przeżycie równie wstrząsające, jak strata pieczołowicie odrestaurowanej Corvetty z trzystukonnym silnikiem i skórzaną tapicerką. I w tym drugim wypadku, proszę panów, nie ma żartów. Trzeba straceńcowi pomóc. Pustkę po odejściu szanownej pani należy bezzwłocznie wypełnić. Najlepiej następną szanowną panią, ale istnieją również inne wyjścia. Grunt, żeby nie zaczęły się koszmary z cyklu sensacje, że zacytujemy Goyę. Skupmy się zatem na terapii, która ocali cię przed wykończeniem się z powodu pani odmawiającej dalszej współpracy. Innymi słowy prezentujemy poniżej 10 podstawowych ruchów, które należy wykonać natychmiast po tym, gdy wreszcie zrozumiesz, że tym razem ona odeszła naprawdę i nic już nie da się zrobić, a trzeba coś na to poradzić.

1. Nie próbuj jej odzyskać
 Przede wszystkim - honor. Kobieta sobie poszła - to jej problem. Im szybciej zrozumiesz ten podstawowy, aczkolwiek niezupełnie oczywisty fakt, tym większe masz szanse, że wyjdziesz z tego cało, w jednym kawałku, bez pomocy psychiatry i wszywania esperalu. Zwracanie się do niej "po prośbie" nie da nic, ale to kompletnie nic. Kobiety mają bowiem to do siebie, że przy całej ich legendarnej wrażliwości potrafią być w takich chwilach bardziej bezwzględne niż weterynarze kastrujący bezdomne psy. Wrażliwe są wtedy, gdy chodzi o romans Fergie czy innej Georgii albo tuczenie gęsi na pasztety. Mało je wzrusza natomiast, że akurat wali się w gruzy całe życie ich faceta. Tak już jest. Pociesz się tym, że masz obie nogi i ręce. To bardzo podnosi na duchu. Bardziej niż robienie sobie nadziei, że ta flądra jeszcze kiedyś choćby zadzwoni.

2. Nie pij za dużo
 Znaczy pij. Pamiętaj, że kulturalna trzydniówka z twoimi najlepszymi kolegami powinna pomóc ci pokonać pierwsze porozstaniowe kłopoty. Przy okazji schudniesz trochę i poprawi się twój baryton. Jak widzisz - wlewanie w siebie „gozałecki” - jak mawiał Pyzdra - ma swoje duże plusy. Potem, niestety, musisz wziąć się w garść a wypuścić z niej kieliszek. To już nie jest takie wesołe, ale od biedy da się wytrzymać. Staraj się unikać samotności, bo jest ona w twojej pożałowania godnej sytuacji rzeczą zabójczą. Dlatego spróbuj zbratać się w tym trudnym, acz - uwierz nam - przejściowym okresie, z jak największą liczbą przedstawicieli płci obojga. Ludzie zazwyczaj mają ludzkie odruchy, więc na pewno będą próbowali pokrzepić cię odkrywczym stwierdzeniem, że twoja kobieta była piramidalną pomyłką i na pewno wpadnie ci w ręce ktoś znacznie bardziej wartościowy. Musisz powtarzać sobie te święte słowa, jak pacierz.

3. Odzyskaj swoje rzeczy
 Najprawdopodbniej ona zasugeruje ci, żebyś uprzątnął swoje zabawki z jej pola widzenia, ale czasami bywa inaczej i wtedy trzeba walczyć o to, co twoje. Jasne, ona pomyśli, że zabierając płyty, książki, buty i znoszone wranglery jesteś małostkowy, ale nie przejmuj się jej opinie liczą się obecnie o wiele mniej niż twoje wysłużone martensy. Bez niej możesz się obejść, bez butów - zwłaszcza całosezonowych - żyć się nie da. Docenisz również po jakimś czasie, że byle jaka płyta Doorsów ma ładunek emocjonalny nieporównywalnie większy od uczucia, które kiedyś cię do niej zwabiło. Zdobądź się zatem na męskie postawienie sprawy i pojaw się u niej z kartonowym pudłem, a jeżeli nie chcesz oglądać swojej byłej na własne oczy, wyślij tam swojego kolegę. Gdyby ona się postawiła - to trudno. Spisz swoje zabawki na straty. Najlepiej razem z ich nową właścicielką /właścicielem.

4. Oszczędzaj się
 Nie wolni ci okazywać, że rozstanie w jakikolwiek sposób odbiło się na twoim zdrowiu, a już na pewno nie próbuj sobie czegoś zrobić z intencją by się o tym dowiedziała. Jej to nie wzruszy, a tobie naprawdę może zaszkodzić. Najlepiej, żebyś publicznie utrzymywał, że twoja kondycja psychiczna i fizyczna oraz każda inna, jest w całkowitym porządku, a może nawet jeszcze lepsza niż kiedykolwiek. A że prawda jest inna? Tym gorzej dla prawdy! Bardzo wiele rzeczy w życiu nie zgadza się z prawdą i jakoś umiałeś je zaakceptować, więc poradzisz sobie również i z tym małym autokłamstewkiem. Psycholodzy mają w tej materii rozbieżne opinie, sugerując, że trzeba zintegrować świat oczekiwań, uczuć i doświadczeń ze światem rzeczywistym (cokolwiek by to miało znaczyć), ale jak im wierzyć, skoro za swój psychobełkot biorą tyle ile kosztuje butelka klarownego francuskiego winiaku.

5. Zrób czystkę
 Pozbądź się wszystkiego, co miało jakikolwiek związek z tą niewdzięcznicą. Każdy zasuszony kwiatek, każdy rachunek z restauracji, każde zdjęcie natychmiast wyrzuć do śmietnika. Razem ze wspomnieniami. Im bardziej będziesz rozpamiętywać, tym rany będą dłużej się goiły. Nie próbuj też tak zwanej twórczości literackiej, czyli pisania grafomańskich wierszy lub opowiadań, traktujących o twoich duchowych katuszach, brzydocie świata zewnętrznego oraz innych pięknych rzeczach, które przychodzą ci na myśl w związku z twoją byłą towarzyszką życia. Jeżeli już o kulturę chodzi, polecamy ci seanse filmowe z grupą komediową Monty Pythona. Nabierzesz typowo angielskiej flegmy i to niekoniecznie z powodu nadmiernej ilości wypalonych w tym czasie papierosów. Aha, jeszcze jedno. Kategorycznie zabraniamy ci wynajmowania samolotów, które będą latały nad jej głową z transparentami o wielce wymownych treściach, np. "Najdroższa - nikt nie robi tego lepiej niż ty". Robi tylko o tym jeszcze nie wiesz.

6. Szukaj satysfakcji
 Ten punkt dedykowany jest wyłącznie maniakom, żądnym zemsty za poniesione krzywdy. nie będziemy się tu rozwodzić nad moralnym aspektem takich zachowań. Krzywda, jaka jest, każdy skrzywdzony widzi i byłoby zupełnie na miejscu, gdyby sprawczyni została - ku ogólnej przestrodze - przykładnie pokarana. Oczywiście, najlepszym sędzią jest los, którego pociąg do sprawiedliwości jest nieoceniony. Niestety, na efekty działania losu trzeba zazwyczaj czekać kilka lat, to znaczy do momentu, gdy jej nowy facet okaże się świnią, ona sama złapie jakieś podłe choróbsko, zbankrutuje na giełdzie zostanie sama z dwójką dzieci, płacząc na swoim... losem właśnie. Ale to dopiero świetlana przyszłość. Jeżeli jesteś niecierpliwy, możesz spróbować mścić się na trochę szybsze sposoby, choćby - podrywając jej najlepszą koleżankę. Najlepsze koleżanki bywają w takich chwilach dokładnie takie same, jak tak zwani najlepsi koledzy, to znaczy, dyplomatycznie mówiąc, występuje u nich silny instynkt pocieszycielski, który umożliwia ci zemstę na niecnocie. Miej na uwadze, że ty i jej koleżanka możecie polubić się chociaż odrobinę i zemsta przerodzi się wtedy w coś zupełnie ciekawszego. Tak czy inaczej, twoja eks będzie zazdrosna, jak wszyscy diabli. Chcesz, żeby przy okazji była wściekła? Proszę, oto recepta. Umieszczasz jej nagie zdjęcia w Internecie, zamieszczasz w prasie ogłoszenie towarzyskie z jej numerem telefonu, bądź podajesz adres jej mieszkania jako adres noclegowni dla Białorusinów. Taka zemsta cieszy jak święty Mikołaj z workiem prezentów, ale - uwaga - ona może postarać się, żebyś za takie numery wylądował w więzieniu.

7. Całkowicie ignoruj jej nowego chłopaka
 Człowiek ten przypuszczalnie będzie próbował w jakiś sposób zbratać się z tobą, oczekując od ciebie wyrozumiałości oraz innych niepotrzebnych uczuć wyższych. Miej jego wyrzuty sumienia gdzieś! Nie ma sensu zrzucać go ze schodów ani pchać pod tramwaj, ale gdy tylko znajdzie się w tzw. zasięgu, zamiast wypytywać go z bijącym sercem, czy już wypróbowali pozycję X, byli w restauracji Y albo oglądali film Z, co należało jeszcze niedawno do twoich ulubionych rozrywek, lepiej rzeknij mu po prosu, że jest frajerem i nie wie, że tatuaż na lewym pośladku wydziergałeś jej podczas długiego nocnego seansu. Potem każ mu się wypchać, spadać na drzewo albo iść do solarium.

8. Znajdź sobie jakieś zajęcie
 Żeby się nie gryźć, trzeba czymś się zająć. Najlepszym wyjściem z sytuacji jest wzmożona praca, czasami jednak to przerasta twoje możliwości. Wtedy trzeba dla odmiany wyhamować z pracą i zająć się czymś bardziej kreatywnym. Stosunkowo ciekawe może być regularne odwiedzanie siłowni albo innego miejsca, gdzie wyciskają z człowieka siódme poty. Przy okazji można nabrać trochę lepszego wyglądu, stać się znacznie silniejszym, a przez to pewnym siebie i generalnie - odkryć na nowo uroki życia. A o to przecież chodzi. Polecamy również karierę polityczną. Po pierwsze, w polityce nie ma kobiet, więc będziesz interesował się tylko mężczyznami. Po drugie, libido w polityce redukuje się do zera i kobieta staje się tylko kłopotem. Po trzecie, kiedy ktoś cię puści w trąbę, tak jak twoja kobieta, dostaniesz taką odprawę, że szybko zapomnisz o swoich porażkach. Skarb państwa bywa bardziej miłosierny od niejednej pani, o duchownych nie wspominając.

9.Znajdź sobie nową kobietę
 To zdecydowanie najlepsze wyjście z sytuacji i szczerze ci je polecamy. Działa skuteczniej niż klin na kaca. Zacznij więc dbać o siebie i bywaj w tak zwanym towarzystwie, co niechybnie pozwoli ci na kontakty z płcią przeciwną, na początku werbalne, potem zaś wręcz przeciwnie. Jak głosi stare przysłowie pszczół, tego kwiatu jest pół światu, w związku z tym nie powinieneś mieć problemów ze znalezieniem okazji. Życzymy ci tego z całego serca w imieniu swoim i wszystkich, którzy się wyleczyli, leczą i leczyć będą z chorych związków. Trzym się, chłopie!

10.Efekty uboczne
 Niektórzy ludzie, na ten przykład, zwykli strzelać sobie w głowę, tak jak to uczynił młody Werter, ewentualnie wysadzać się w powietrze, jak chciał Stasiek Wokulski. To również nie jest zbyt mądre wyjście z impasu, głównie dlatego, że można się przy tym naprawdę bardzo poważnie uszkodzić. Metoda Don Kichota, czyli atakowanie wiatraków, również jest mało efektywna, głównie ze względu na nieuchronną konieczność refundacji kosztów zniszczonego w ten sposób mienia. Efektem rozstania może być również.... jej powrót. Co wtedy? Przypomnij sobie, co mówiliśmy o honorze. Dlatego ładnie się zachowasz, jeżeli to ty dla odmiany uznasz sprawę za beznadziejną. Niech pani wie, że życie to nie jest wieczna pieszczota. Dziękujemy państwu za uwagę.

czwartek, 20 września 2012

Sposób na jesienno-zimową depresję...




Jesień i zima w warunkach polskich to czas, kiedy promienie słoneczne goszczą u nas nieczęsto i niedługo. Są słabe, często przefiltrowane przez grubą warstwę chmur. Brak słońca powoduje, że ludzka skóra staje się bielsza, a myśli coraz ciemniejsze... Wiele osób wpada wtedy w stan dobrze znany jako jesienno-zimowa depresja. Albo raczej fachowo- sezonowe wahania nastroju. Na szczęście  do zimy jeszcze daleko...mam nadzieje a czas jesieni wykorzystać możemy na przykład na spacer po lesie połączony z grzybobraniem ...

A jeśli będziemy mieli odrobinę szczęścia
po powrocie możemy przygotować prawdziwą ucztę
O to kilka naprawdę interesujących przepisów na grzyby inaczej…


       Zapraszam-kliknij na moją patelnie by przenieś sie do przepisów kulinarnych 

Pamiętajmy jednak ,że grzyby bywają zdradliwe i jeśli nasza wiedza w tym zakresie nie jest wystarczająca ,w drodze z grzybobrania podjedzmy pod leśniczówkę i dopytajmy co tak naprawdę znajduje się w naszym koszyku…… ;)


poniedziałek, 16 lipca 2012

12-15 LIPCA



Agat to jeden z najładniejszych i najciekawszych kamieni. Przyjmuje się, że nazwa agat (gr. agathos – dobry - tu w znaczeniu przynoszący dobro) pochodzi od rzeki Achates (obecnie Dirillo) na Sycylii. Niektórzy jednak uważają, że pochodzi od słowa Aqiq, starosemickiej nazwy oazy Medyna, gdzie niegdyś, tak jak nad Achates pozyskiwano ten minerał. Agat jest wielobarwną, wstęgową odmianą chalcedonu. Powstawanie pasm było prawdopodobnie wynikiem zachodzących procesów wielokrotnego wydzielania się krzemionki z roztworów lub cyklicznego wytrącania się pigmentu w żelu krzemionkowym Odmiennie zabarwione warstewki noszą nazwę pierścieni Lieseganga. Powstanie agatów ma ścisły związek z działalnością wulkaniczną. Agaty występują w postaci owalnych migdałów lub geod, a niekiedy żył wśród skał pochodzenia wulkanicznego typu bazaltów lub ryolitów, a rzadziej w skałach osadowych.




W tym samym czasie 300 kilometrów dalej odbyła się kolejna odsłona również cyklicznej imprezy:

Agatowe lato 2012

Do Lwówka śląskiego ściągnęli z całej Polski i nie tylko miłośnicy kamieni;)
Lwóweckie Lato Agatowe (święto poszukiwaczy skarbów Ziemi) to impreza plenerowa, której głównym elementem jest międzynarodowa giełda minerałów uważana za największą mineralogiczną imprezę w Polsce:
- ponad 200 stoisk w tym ponad 60 prezentujących wyłącznie minerały i skamieniałości,
- kilkanaście wystaw tematycznych i kolekcjonerskich,
- kilka stanowisk z prezentacjami cięcia i szlifowania kamieni ozdobnych oraz płukania złota,
- chata walońska z zaaranżowanym wyrobiskiem agatowym,
- bezpłatne ekspertyzy okazów,
Lwóweckie Lato Agatowe odwiedza corocznie około 50.000 osób z kraju i zagranicy.
Co można zobaczyć na stoiskach tej imprezy?:

 
             Po przecięciu czegoś co przypomina kamień polny doznajemy zauroczenia

                                           

W czasie gdy Panie buszowały po stoiskach z biżuterią, których nie sposób było zliczyć panowie raczyli się zimnym Lwóweckim. 

12-15 LIPCA



W ostatni weekend odbyły się 2 ciekawe imprezy:
(zapewne było ich więcej ale te przyciągnęły moją uwagę.)
Relacje zacznę od imprezy troszkę odbiegającej od tematyki bloga –jednak mocno nawiązującej do moich zainteresowań i pasji.

Zlot grup rekonstrukcyjnych Podrzecze 2012

W dniach 12-15 lipca 2012 r. w m. Podrzecze k. Gostynia odbył się jedyny w swoim rodzaju zlot grup rekonstrukcyjnych z unikalnym sprzętem wojskowym nigdzie dotąd nie prezentowanym.
Strefa Militarna to coroczne spotkanie miłośników historii militarnej, które odbywa się w Podrzeczu koło Gostynia i Piasków w Wielkopolsce. Uczestniczą w nim środowiska zajmujące się odtwórstwem historycznym oraz kolekcjonerzy z całej Polski i z zagranicy.

Organizatorami Zlotu są pasjonaci historii skupieni w Stowarzyszeniu Historia Militaris, a reprezentujący różne środowiska zaangażowane poprzednie edycje Strefy.
 zainteresowanych serdecznie zapraszam na stronę :
                http://www.strefamilitarna.info/sm/


Zdjęcia które znajdziecie w galeriach, nie są zdjęciami pamiątkowymi z czasów wojen to zdjęcia zrobione współcześnie  w czasie trwania imprezy ;)

wtorek, 26 czerwca 2012

Lubomierz pogodniej;)

/>

Zabytki Jurysdykcji Karnej

                                             Szubienica w Lubomierzu

Artykuł został opublikowany w czerwcowym (2010 r.) numerze czasopisma „SUDETY”. 

Mimo niesprzyjającej aury, wiatru, ustawicznego deszczu i temperatury spadającej nawet do 4-5 °C członkom Stowarzyszenia Ochrony i Badań Zabytków Prawa udało się odnaleźć i w pełni rozpoznać pozostałości lubomierskiej szubienicy. Obiekt pierwotnie został zlokalizowany poza murami miejskimi na dobrze widocznym wyniesieniu terenu przy trakcie, którym można było dostać się do Jeleniej Góry. Do samej szubienicy z miasta prowadziła droga określana w źródłach jako Armesünderweg (Droga Biednego Grzesznika). Odnalezione relikty pochodziły z wybudowanej w tym miejscu w 1607 r. kamiennej konstrukcji. Zastąpiono prawdopodobnie w ten sposób wcześniejszy, drewniany obiekt, o czym czytamy w wydanym przez cesarza Rudolfa II przywileju - zezwalamy i przyznajemy Wam, żebyście Waszą szubienicę, która dotychczas zbudowana była z drewna, odtąd na trwale z kamienia, tak jak w innych miastach posiadających prawo wyższego i niższego sądownictwa wybudowali. Bogaty jest również lubomierski pitaval, świadczący o częstym wykorzystywaniu szubienicy w celach, do jakich została wzniesiona. W niedługim czasie po jej wybudowaniu w lutym 1609 r. wyegzekwowano najwyższy wymiar kary na członkach bandy wyłapanej w okolicy, z której pięciu skazańców powieszono, a dwójkę łamano kołem egzekucyjnym. Pięć lat później, dnia 5 sierpnia 1614 r. powieszono tutaj złodzieja Christopha Heindericha. Natomiast w październiku tego roku na lubomierskim miejscy kaźni zgładzono Catharinę Höpner, oskarżoną o współudział w morderstwach, rabunkach kościołów, zabójstwo dwójki dzieci i prostytucję. Kaźń kobiety była okrutnym widowiskiem, skazaną kat rwał rozżarzonymi cęgami, następnie odrąbano jej dłoń i pogrzebano jeszcze żyjącą koło murowanej szubienicy. Natomiast 2 sierpień 1647 r. ścięto i pośmiertnie łamano kołem egzekucyjnym Adama Bartscha, którego skazano na ten rodzaj kary za zabójstwo. Dnia 20 października 1661 r. koło szubienicy spalono zwłoki, po wcześniejszej dekapitacji pewnego sodomity, który spółkował z owcą. Trzy lata później, we wrześniu 1664 r. pod szubienicą pogrzebano samobójcę Antona Metziga. Ostatnia egzekucja uchwytna źródłowo na tym etapie badań odbyła się przy lubomierskiej szubienicy 3 lipca 1676 r., kiedy powieszono pewnego złodzieja. Niewątpliwie egzekucje na tym placu kaźni odbywały się nadal, zapewne jeszcze do II połowy XVIII stulecia, brak jednak materiału źródłowego do tego okresu, uniemożliwia ich potwierdzenie.

Badania odbywały się bez przerw w dniach od 1 do 9 maja b.r. Przypuszczalne miejsce, gdzie mogło pierwotnie stać poszukiwane urządzenie penitencjarne wytypowane zostało dzięki dokładnej mapie pochodzącej z początku XIX w. i pniu lipy, która rosła jeszcze najpewniej trzy lata temu, póki nie uszkodził jej piorun i nie została wycięta. Jak podejrzewali badacze drzewo zostało posadzone na miejscu szubienicy. Ich przypuszczenia potwierdziła odnaleziona, podczas remontu lubomierskiego ratusza XIX wieczna kronika miasta, w której znalazły się informacje o rozbiórce kamiennej szubienicy, podczas której odzyskano 104 fury materiału budowlanego i na pamiątkę zasadzono w jej wnętrzu lipę.

W pierwszym etapie badań archeologicznych wytyczony został wykop przy pozostałościach drzewa, który zorientowano na linii płn.-płd. o wymiarach 10 × 4 m. Już po zdjęciu cienkiej warstwy humusu, miejscami dochodzącego tylko do 15 cm głębokości, udało się odsłonić półokrągły zarys wchodzący w zachodni profil wykopu. Jak się następnie okazało fundament w tej części został prawie całkowicie rozebrany, lecz zachował bardzo dobrze czytelny negatyw konstrukcji wypełniony porozbiórkowym gruzem i nielicznymi kamieniami większych rozmiarów, których nie wydobyto z pierwotnej podstawy fundamentu. Po odsłonięciu tego fragmentu wykop został poszerzony w kierunku zachodnim i objął swoim zasięgiem łącznie obszar o wymiarach 10 × 11,5 m. Okazało się, że w tej partii fundament był stosunkowo dobrze zachowany a w niektórych fragmentach znajdował się zaledwie 5-10 cm pod powierzchnią ziemi. Należy dodać, że przez okres, który dzielił nas od rozbiórki szubienicy do dnia dzisiejszego ten fragment pola, ze względu na rosnące drzewo był wyłączony z prac rolnych. Uchroniło to tym samym resztki opisywanego urządzenia przed całkowitym zniszczeniem. Odkryty fundament składał się z kamieni dużych i średnich rozmiarów spojonych mocną zaprawą wapienną, był stosunkowo płytki i miejscami dochodził do 35 cm głębokości. Ława fundamentowa wahała się w szerokości od 0,9 do 1,1 m. Można było zauważyć, że konstrukcja szubienicy nie była idealnie okrągła i jej maksymalna średnica dochodziła do ok. 7 m. Wśród warstwy użytkowej wnętrza szubienicy odnalezione zostały także liczne luźne ludzkie kości potwierdzające także dla tego miejsca praktykę pozostawiania wiszących skazańców, aż do momentu całkowitego rozkładu tkanek miękkich.

Duże zainteresowanie badaczy wzbudził odnaleziony we wnętrzu pierwotnej szubienicznej cembrowiny podwójny pochówek. Mimo tego, że kości były stosunkowo dobrze zachowane grób został w niektórych partiach naruszony przez korzenie lipy. Na szczęście udało się w pełni odsłonić odnalezione szkielety i zadokumentować położenie kości. Bezsprzecznie można stwierdzić, że dwójka złożonych do grobu osobników zmarła w nagły sposób. Ich ręce zostały wygięte do tyłu i skrępowane. Ciała zostały złożone w zbyt krótkiej jamie niedostosowanej do pierwotnego wzrostu pochowanych. Jeden z osobników miał podkurczone w kolanach kończyny dolne, drugi leżał po przekątnej jamy grobowej. Układ jednego ze szkieletów wskazuje na to, że oprócz skrępowanych rąk człowiek ten mógł mieć również skrępowane nogi. Dziwnym był, mimo dobrego stanu zachowania kości, całkowity brak kości dłoni u tego osobnika. Trudno jednak przed pełną analizą antropologiczną wypowiedzieć się na temat tego czy osoba ta została pochowana rzeczywiście z tymi brakami. Dodatkowym, jasno czytelnym elementem zabiegów hańbiących wobec obu pochowanych był fakt, że złożono ich do grobu twarzami do ziemi. Jama grobowa zorientowana była na osi płn.-zach. płd.-wsch. Pewnym jest, że oba ciała zostały zakopane w tym samym czasie. Trudno jednak powiedzieć, czy egzekucja miała miejsce jednocześnie. Mogło się zdarzyć, że przestępcy zostali straceni w nieokreślonym bliżej odstępie czasowym.

W XVII stuleciu w Lubomierzu wyroki wykonywał zapewne kat sprowadzany w razie potrzeby z pobliskiego Gryfowa Śląskiego, Lwówka lub Jeleniej Góry. Potwierdzone źródłowo informacje o lubomierskim kacie pochodzą dopiero z pierwszej połowy XVIII wieku. Wzmiankowany jest wówczas mistrz Johann Wilhelm Kühn. Po rodzinie Kühn katowskim rzemiosłem w Lubomierzu zajmowała się familia Haaße, a następnie Birko.



Dzięki gościnności  znajomych miałem okazje zobaczyć na własne oczy prace archeologiczne.

sobota, 14 kwietnia 2012

Weidmann Mühle




Od pewnego czasu śledzę losy pewnej budowli w Modlikowicach.
Obiekt jest naprawdę wart uwagi ale ogrom owej budowli(4657m2) przeraża .Będąc lotto-milionerem można by o nim pomyśleć bardzo poważnie ;).
O czym mowa : Stary Młyn (niem.Weidmann Mühle) Modlikowice - Modelsdorf(niem.)
Gdy zobaczyłem go po raz pierwszy oczy mi się zaświeciły a gęba uśmiechnęła ,jednak po malej analizie opartej na zdrowym rozsądku przyszło przebudzenie.


Obecnie znów jest do nabycia.

Mimo że nowy właściciel ostro wziął się do pracy, a stan obecny uległ poprawie to jednak doprowadzenie tego obiektu do stanu używalności jest ponad możliwości normalnego człowieka ;)
Myślę ,że przyczyną ponownej sprzedaży obiektu  jest po prostu  brak środków na renowacje.
Kwota która w tym wypadku była by potrzebna by przywrócić dawny blask i tchnąć życie w stary młyn przyprawić może o zawrót głowy.

czwartek, 5 kwietnia 2012

Wiosna-Wielkanoc


…..wielkanocne przemyślenia ….jakoś tak pod górkę ostatnio ? ..choć pewnym optymizmem napawa tegoroczny weekend majowy zapowiada się dłuuugi ;) …
......może uda się pojechać na poszukiwania magicznego miejsca …. 
Przeglądając posty szczęśliwców posiadających „magiczne” miejsce", u których praca wre na całego przy adaptacji ,renowacji siedlisk ,łza w oku kreci się z nie-mocy ,a może żal d...e ściska ,że nie mogę energii posiadanej spożytkować w podobny sposób  mam nadzieje ,że ten rok przyniesie zaplanowane zmiany i mógł będę  wreszcie podziałać …
Światełko w tunelu pojawia się na horyzoncie .. jeden z właścicieli chałup podupadających który posiadał zdanie swoje brzmiące mniej - więcej tak „ nie sprzedam panie –nie bo nie „ zmienił zdanie i zamierza się spotkać i porozmawiać … czyżby coś drgnęło …;)
I tym pozytywnym akcentem …. życzę wszystkim tu zaglądającym...

           Zdrowych i Spokojnych Świąt 

wtorek, 13 marca 2012

Gajówka




Gajówka – wieś w Polsce położona w województwie dolnośląskim, w powiecie lwóweckim, w gminie Mirsk.

W latach 1975–1998 miejscowość administracyjnie należała do województwa jeleniogórskiego.

Gajówka została założona w XVII wieku przez religijnych uciekinierów z Czech. Około 1700 wieś została doszczętnie zniszczona przez powódź, a w latach 1720–1730 odbudowana.

Około 4 km od Gajówki znajduje się stacja kolejowa w Rębiszowie. Najbliższy przystanek autobusowy jest w samym środku wioski. Przez Gajówkę przepływa potok Raczyna. W Gajówce jest ok. 20 zabytkowych domów, głównie murowanych i murowano-szachulcowych.

Poszukiwania własnego wymarzonego kąta trwają. W drodze do domu własnego ;)
Zaglądam w miejsca zapomniane przez wszystkich ,takim miejscem zdaje się
.. być właśnie owa Gajówka
Znalazłem tam nawet coś ciekawego ;)

Historie gór Izerskich

Beginka
Rok 1333


„Jakiś klecha pytał, chyba o ciebie, we wsi.”- rzucił od niechcenia Fritzko, nie podnosząc nawet głowy znad paleniska, które właśnie czyścił. Gertruda de Olsna wiedziała już, że zostało jej niewiele czasu. „Ten pies, inkwizytor złapał trop!”- pomyślała, a przed oczyma stanęła jej postać Jana Schwenkenfelda. Niecały rok temu przesłuchiwał ją kilka razy w Schweidnitz. Nie czekała, aż jej sytuacja się skomplikuje. Uciekła. Panicznie bała się bólu. Była zła na swoje siostry beginki, że nie zachowały należytej ostrożności. Były zbyt pewne siebie i czuły się bezpiecznie. Jawnie okazywały swoją niechęć do kościoła i jego przedstawicieli. Szydziły podczas mszy z księży. Całymi miesiącami nie przyjmowały komunii. Praktykowały skrajne ubóstwo. Spotykały się potajemnie z begardami i łamały z nimi kościelne przykazania. Jeszcze teraz, te spotkania przywoływały jej uśmiech na twarzy. Wraz z siostrami stawała się doskonała. Była tak blisko Boga, że prawie się z Nim zlewała. Jej Duch był wolny! Nie obowiązywały jej żadne prawa ludzkie i kościelne, żadne cnoty, gdyż to ona przez swą doskonałość uwalniała cnoty. Tam, gdzie jest duch Pana, tam jest wolność! A w ich beginażu duch królował od dawna. Prosiła tylko siostry o ostrożność. Czuła, że powietrze gęstnieje wokół ich zgromadzenia. Nie słuchały jej, wystawiając cały konwent na niebezpieczeństwo. Aż pojawił się on. Jan Schwenkenfeld, inkwizytor, który wyczuwał herezję, jak psy gończe juchę. Kiedy rozpoczęły się pierwsze przesłuchania, postanowiła uciec. W swój plan wtajemniczyła jedynie ślepą Annę, z którą była najbardziej związana. Anna poprosiła ją, aby zabrała ze sobą i ukryła zbiór pergaminów, pokrytych drobnym pismem. Nikt ich nie szukał u ślepej beginki. Głupcy! W pewien chłodny poranek, nie żegnając się z nikim, opuściła mury Schweidnitz. Skierowała się na południe, w stronę gór. Po wielu dniach dotarła do konwentu beginek w Reibnitz. Niestety, wieści z Schweidnitz wyprzedziły ją. Siostry w obawie o swoje bezpieczeństwo odmówiły jej schronienia. Zrozumiała wtedy, że inkwizytor nie szuka jej, lecz pism, które ze sobą miała. Miałby wtedy niezbity dowód, że herezja „wolnego ducha” rozlewa się po Śląsku. Wszystko wskazywało na to, że ślepa Anna wszystko wyznała. Gertruda nie miała jej tego za złe. Choć, w przeciwieństwie do Anny była jeszcze dość młoda, też nie zniosłaby cierpień fizycznych. Postanowiła ukryć się w górskich, leśnych ostępach. Znalazła, położoną dosyć wysoko, górniczą osadę. Duchowni zaglądali tutaj rzadko. Bardzo rzadko. Była szansa, że w tej głuszy nikt nie będzie jej szukał. Tam poznała Fritzko. Przygarnął ją. Mieszkał sam w oddalonej od reszty domostw, chacie. Gertruda podobała mu się, choć była od niego dużo starsza. Podobała mu się tym bardziej, że kobiet w osadzie nie było zbyt wiele. Nie przeszkadzało mu nawet to, że nosiła krótkie włosy. Miał nadzieję, że kiedyś będą żyli jak mąż i żona. Zrozumiał, że tak się nie stanie, gdy któregoś wieczoru mocno przycisnął ją do siebie i spojrzał w jej obojętne, zimne oczy. Od tamtej pory, prawie w ogóle, ze sobą nie rozmawiali. Zwłaszcza, gdy okazało się, że Gertruda umie czytać i pisać. On bał się ludzi, którzy posiedli tę sztukę. Ale i tak był zadowolony z tego, że z nim zamieszkała. Zawsze, jak wracał ze sztolni czy płuczek, czekała na niego ciepła strawa. A i inni górnicy przestali w końcu gadać o nim i tej dziwnej kobiecie, choć niejeden czasem oblizywał się na jej widok. Mijały miesiące. Beginka dopiero teraz miała czas przejrzeć pergaminy, które otrzymała od Anny. Były tam pisma begardów, modlitwy, przepisy na leki, zaklęcia i inne rzeczy, z których, z pewnością, ucieszyłby się Schwenkenfeld, gdyby wpadły mu w łapy. Wśród nich znalazła przepis na „maść na latanie”. Wtedy właśnie ją olśniło. Cóż to za znakomity sposób na dopełnienie dzieła stawania się Doskonałą, uwolnienia ducha?! Wniebowstąpienie, tu i teraz! Nie tylko duchowo, ale i cieleśnie! Zebranie odpowiednich składników zajęło jej kilka tygodni. Długo gotowała wilcze sadło, do którego dodała tojad, liście topoli, nać selera oraz sadzę. Gdy maść już miała gęstą konsystencję przelała ją do małego glinianego naczynia i przykryła lnianą szmatką, którą obwiązała konopnym sznurkiem. Wiedziała, że to jeszcze nie koniec procesu. Brakowało w niej jeszcze „ducha”. Dlatego wystawiła naczynie z maścią na subtelne działanie księżycowego światła. Gdy księżyca zaczęło ubywać, dzieło było skończone. Gwarek niczemu się nie dziwił i o nic nie pytał. Była mu za to wdzięczna. Gertruda poprosiła Fritzko, o ukrycie pergaminów w najdalszej części sztolni, gdyby coś jej się stało. W tym celu schowała je w nasmarowanym pszczelim woskiem glinianym dzbanie z przykrywką. On już wiedział, że niebawem zostanie sam. Gdy inkwizytorskie „psy” pojawiły się na tym odludziu, była już gotowa. Wieczorem, przed położeniem się na spoczynek, pogładziła delikatnie Fritzko po policzku, a nigdy wcześniej tego nie robiła. Zrobiło mu się dziwnie smutno. Gdy zobaczyła, że równomiernie oddycha, co było oznaką głębokiego snu, wymknęła się z chaty. Choć ciemność spowijała las, kroczyła dość szybko. Znała drogę. Dotarła do Jastrzębiej Skały przed świtem. W pobliżu była nieeksploatowana od kilku tygodni sztolnia, gdyż zalały ją, zbyt wczesne, jesienne deszcze. Wiedziała, że nikt tutaj, do przyszłej wiosny, się nie zjawi. Z pewnym trudem wdrapała się na skałę. Gdy zobaczyła pierwsze oznaki świtu, choć było zimno, szybko się rozebrała. Zaczęła nacierać skórę na całym ciele przyniesioną maścią. Szybko zrobiła się brunatna, prawie czarna. „Gdyby Fritzko mnie teraz zobaczył!”- pomyślała uśmiechając się. Z chłodu. skóra na plecach zaczęła się napinać. Było jej zimno i gorąco zarazem. Gertruda de Olsna przykucnęła na szczycie skały. Przypominała małego ptaszka, czekającego na pierwsze promienie słońca. Wraz z odrętwieniem członków, docierały do niej fale ciepłego powietrza połączone z mrowieniem w stopach. Popatrzyła w niebo. Już widziała blask, czekających na nią, rozwartych ramion Chrystusa. Gdy zza gór wyjrzał pierwszy skrawek tarczy słonecznej, zerwała się do lotu.
Gdy przybyli do sztolni na wiosnę, Fritzko znalazł, ubranie Gertrudy, już na wpół zbutwiałe, porozrzucane u podnóża Jastrzębiej Skały. Jakoś nie był zaskoczony. Westchnął ciężko. Współtowarzysze pracy, którzy go obstąpili, spuścili głowy. Stali tak dłuższą chwilę w milczeniu. „Ale gdzie jest ciało...?”- zapytał nieśmiało jeden z nich. „Pewnie, wilki i lisy, rozwłóczyły je po lesie.”- dodał, bez przekonania, następny. Nie wiedzieć czemu wszyscy powoli zadarli głowy i spojrzeli w niebo. Znów zapanowało milczenie. „No! Czas zabrać się do roboty!”- głośno zawołał jakiś gwarek. Zaczęli rozchodzić się do pracy. Z ciężkim sercem, Fritzko, zaczął zbierać ubranie beginki z ziemi. Przez moment miał wrażenie, że kątem oka dostrzegł jakiś, niby ptasi, cień na niebie. „To niemożliwe!”- powiedział cicho. Spojrzał w niebo. „To niemożliwe!”- pomyślał. Spojrzał jeszcze raz. A niebo było wyjątkowo bezchmurne tego dnia.

PROSZOWA




Proszowa (niem. Gräflich Kunzendorf) – niewielka wieś w Polsce, w dolinie potoku Łada u północnego podnóża Grzbietu Kamienickiego (Góry Izerskie) w gminie Mirsk w powiecie lwóweckim w województwie dolnośląskim. W latach 1975-1998 miejscowość położona była w województwie jeleniogórskim.Grunty Proszowej położone są na wysokości 455-510 m n.p.m. i zajmują powierzchnię 273 ha. Wg danych z połowy 2000 zamieszkiwana przez 139 mieszkańców. Wieś położona jest na wschód od wsi Przecznica, na zachód od Kwieciszowic i na południe od Rębiszowa. Do 1945 w granicach Niemiec, nosiła nazwę Gräflich Kunzendorf, a tuż po II wojnie światowej (1945-47) – Iwenica.
Prawdopodobne początki wsi sięgają XII lub XIII w., zachowały się źródła z roku 1211, w których wieś wzmiankowana jest jako Cunzdorf (później używane warianty tej nazwy to Kuntzendorff, Cuntzendorff, Kuntzendorf, Kunzendorf, Gräflich Kunzendorf). Na pobliskiej górze Urwistej (562 m n.p.m.) prawdopodobnie znajdował się gród, po którym jednak dziś nie ma już śladu. Pod koniec średniowiecza von Schaffgotschowie, właściciele dzisiejsszej Proszowej i wielu okolicznych wsi zbudowali tu jeden ze swoich dworów.We wsi znajduje się piętnastowieczny kościół św. Jana Chrzciciela, przebudowywany w XVIII w. otrzymał wyposażenie barokowe; w czasie tych (i późniejszych, XIX-wiecznych) robót zatracił swoje pierwotne cechy gotyckie.
W Proszowej istniał jeszcze wybudowany w latach 1742-44 kościół ewangelicki; po roku 1945 nie był używany i uległ dewastacji tak, że w latach osiemdziesiątych XX wieku został rozebrany.

stara piekarnia -podobno do wzięcia ;)