wtorek, 26 czerwca 2012

Zabytki Jurysdykcji Karnej

                                             Szubienica w Lubomierzu

Artykuł został opublikowany w czerwcowym (2010 r.) numerze czasopisma „SUDETY”. 

Mimo niesprzyjającej aury, wiatru, ustawicznego deszczu i temperatury spadającej nawet do 4-5 °C członkom Stowarzyszenia Ochrony i Badań Zabytków Prawa udało się odnaleźć i w pełni rozpoznać pozostałości lubomierskiej szubienicy. Obiekt pierwotnie został zlokalizowany poza murami miejskimi na dobrze widocznym wyniesieniu terenu przy trakcie, którym można było dostać się do Jeleniej Góry. Do samej szubienicy z miasta prowadziła droga określana w źródłach jako Armesünderweg (Droga Biednego Grzesznika). Odnalezione relikty pochodziły z wybudowanej w tym miejscu w 1607 r. kamiennej konstrukcji. Zastąpiono prawdopodobnie w ten sposób wcześniejszy, drewniany obiekt, o czym czytamy w wydanym przez cesarza Rudolfa II przywileju - zezwalamy i przyznajemy Wam, żebyście Waszą szubienicę, która dotychczas zbudowana była z drewna, odtąd na trwale z kamienia, tak jak w innych miastach posiadających prawo wyższego i niższego sądownictwa wybudowali. Bogaty jest również lubomierski pitaval, świadczący o częstym wykorzystywaniu szubienicy w celach, do jakich została wzniesiona. W niedługim czasie po jej wybudowaniu w lutym 1609 r. wyegzekwowano najwyższy wymiar kary na członkach bandy wyłapanej w okolicy, z której pięciu skazańców powieszono, a dwójkę łamano kołem egzekucyjnym. Pięć lat później, dnia 5 sierpnia 1614 r. powieszono tutaj złodzieja Christopha Heindericha. Natomiast w październiku tego roku na lubomierskim miejscy kaźni zgładzono Catharinę Höpner, oskarżoną o współudział w morderstwach, rabunkach kościołów, zabójstwo dwójki dzieci i prostytucję. Kaźń kobiety była okrutnym widowiskiem, skazaną kat rwał rozżarzonymi cęgami, następnie odrąbano jej dłoń i pogrzebano jeszcze żyjącą koło murowanej szubienicy. Natomiast 2 sierpień 1647 r. ścięto i pośmiertnie łamano kołem egzekucyjnym Adama Bartscha, którego skazano na ten rodzaj kary za zabójstwo. Dnia 20 października 1661 r. koło szubienicy spalono zwłoki, po wcześniejszej dekapitacji pewnego sodomity, który spółkował z owcą. Trzy lata później, we wrześniu 1664 r. pod szubienicą pogrzebano samobójcę Antona Metziga. Ostatnia egzekucja uchwytna źródłowo na tym etapie badań odbyła się przy lubomierskiej szubienicy 3 lipca 1676 r., kiedy powieszono pewnego złodzieja. Niewątpliwie egzekucje na tym placu kaźni odbywały się nadal, zapewne jeszcze do II połowy XVIII stulecia, brak jednak materiału źródłowego do tego okresu, uniemożliwia ich potwierdzenie.

Badania odbywały się bez przerw w dniach od 1 do 9 maja b.r. Przypuszczalne miejsce, gdzie mogło pierwotnie stać poszukiwane urządzenie penitencjarne wytypowane zostało dzięki dokładnej mapie pochodzącej z początku XIX w. i pniu lipy, która rosła jeszcze najpewniej trzy lata temu, póki nie uszkodził jej piorun i nie została wycięta. Jak podejrzewali badacze drzewo zostało posadzone na miejscu szubienicy. Ich przypuszczenia potwierdziła odnaleziona, podczas remontu lubomierskiego ratusza XIX wieczna kronika miasta, w której znalazły się informacje o rozbiórce kamiennej szubienicy, podczas której odzyskano 104 fury materiału budowlanego i na pamiątkę zasadzono w jej wnętrzu lipę.

W pierwszym etapie badań archeologicznych wytyczony został wykop przy pozostałościach drzewa, który zorientowano na linii płn.-płd. o wymiarach 10 × 4 m. Już po zdjęciu cienkiej warstwy humusu, miejscami dochodzącego tylko do 15 cm głębokości, udało się odsłonić półokrągły zarys wchodzący w zachodni profil wykopu. Jak się następnie okazało fundament w tej części został prawie całkowicie rozebrany, lecz zachował bardzo dobrze czytelny negatyw konstrukcji wypełniony porozbiórkowym gruzem i nielicznymi kamieniami większych rozmiarów, których nie wydobyto z pierwotnej podstawy fundamentu. Po odsłonięciu tego fragmentu wykop został poszerzony w kierunku zachodnim i objął swoim zasięgiem łącznie obszar o wymiarach 10 × 11,5 m. Okazało się, że w tej partii fundament był stosunkowo dobrze zachowany a w niektórych fragmentach znajdował się zaledwie 5-10 cm pod powierzchnią ziemi. Należy dodać, że przez okres, który dzielił nas od rozbiórki szubienicy do dnia dzisiejszego ten fragment pola, ze względu na rosnące drzewo był wyłączony z prac rolnych. Uchroniło to tym samym resztki opisywanego urządzenia przed całkowitym zniszczeniem. Odkryty fundament składał się z kamieni dużych i średnich rozmiarów spojonych mocną zaprawą wapienną, był stosunkowo płytki i miejscami dochodził do 35 cm głębokości. Ława fundamentowa wahała się w szerokości od 0,9 do 1,1 m. Można było zauważyć, że konstrukcja szubienicy nie była idealnie okrągła i jej maksymalna średnica dochodziła do ok. 7 m. Wśród warstwy użytkowej wnętrza szubienicy odnalezione zostały także liczne luźne ludzkie kości potwierdzające także dla tego miejsca praktykę pozostawiania wiszących skazańców, aż do momentu całkowitego rozkładu tkanek miękkich.

Duże zainteresowanie badaczy wzbudził odnaleziony we wnętrzu pierwotnej szubienicznej cembrowiny podwójny pochówek. Mimo tego, że kości były stosunkowo dobrze zachowane grób został w niektórych partiach naruszony przez korzenie lipy. Na szczęście udało się w pełni odsłonić odnalezione szkielety i zadokumentować położenie kości. Bezsprzecznie można stwierdzić, że dwójka złożonych do grobu osobników zmarła w nagły sposób. Ich ręce zostały wygięte do tyłu i skrępowane. Ciała zostały złożone w zbyt krótkiej jamie niedostosowanej do pierwotnego wzrostu pochowanych. Jeden z osobników miał podkurczone w kolanach kończyny dolne, drugi leżał po przekątnej jamy grobowej. Układ jednego ze szkieletów wskazuje na to, że oprócz skrępowanych rąk człowiek ten mógł mieć również skrępowane nogi. Dziwnym był, mimo dobrego stanu zachowania kości, całkowity brak kości dłoni u tego osobnika. Trudno jednak przed pełną analizą antropologiczną wypowiedzieć się na temat tego czy osoba ta została pochowana rzeczywiście z tymi brakami. Dodatkowym, jasno czytelnym elementem zabiegów hańbiących wobec obu pochowanych był fakt, że złożono ich do grobu twarzami do ziemi. Jama grobowa zorientowana była na osi płn.-zach. płd.-wsch. Pewnym jest, że oba ciała zostały zakopane w tym samym czasie. Trudno jednak powiedzieć, czy egzekucja miała miejsce jednocześnie. Mogło się zdarzyć, że przestępcy zostali straceni w nieokreślonym bliżej odstępie czasowym.

W XVII stuleciu w Lubomierzu wyroki wykonywał zapewne kat sprowadzany w razie potrzeby z pobliskiego Gryfowa Śląskiego, Lwówka lub Jeleniej Góry. Potwierdzone źródłowo informacje o lubomierskim kacie pochodzą dopiero z pierwszej połowy XVIII wieku. Wzmiankowany jest wówczas mistrz Johann Wilhelm Kühn. Po rodzinie Kühn katowskim rzemiosłem w Lubomierzu zajmowała się familia Haaße, a następnie Birko.



Dzięki gościnności  znajomych miałem okazje zobaczyć na własne oczy prace archeologiczne.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz