piątek, 31 października 2014

Amerykanizacja…?


Amerykanizacja…?

Od jakiegoś czasu nurtuje mnie parę przemyśleń i postanowiłem się nimi z wami podzielić...
Temat dotyczy polubienia przez nas nazw obcojęzycznych..
Przez wiele lat nękani komuną i innymi losu przeciwnościami uważaliśmy ,że wszystko co „zagramaniczne” jest lepsze . Ale czy aby na pewno..?
A upodobanie do nazw obco brzmiących przechodzi już najśmielsze oczekiwania.
I tak na przykład spróbujcie napić się kawy w kawiarni, zapomnij… nie znajdziesz takiego miejsca
Masz do dyspozycji „coffee shop”, „coffee bar”, „coffee center” albo „coffeeheaven”, „costa coffee” a ja tam wole napić się kawy w „starym młynku” ,najchętniej udał bym się do kawiarni na ciastko i kawę.
Jednak takie marzenia stają się trudne do zrealizowania bo dostać mogę jedynie cofee end apple pie
a chciałbym kawę i szarlotkę……;)

Coraz częściej trudno zjeść też obiad, od.. zrazik w sosie z kluseczkami . Bo przecież modne obecnie są „lawendowe  wzgórza” ,” lawendowe pola”, „lawendowe domki ", takie coś jak „prowansalski dwór” lub na przykład „Villa Toskania”….. a tam nie wypada serwować pospolitego jadła….
ludzie kurna opanujcie się …
A jak by tak „łąka smaku” , albo „brzozowy zagajnik” ,eee takie kurna pospolite otworzę sobie 
„Villa Violetta” i serwować będę bruschette oraz pizze  

Nic, pora pomyśleć o obiedzie zjem dziś „pancakes” i popije "sheikh strawberry" znaczy idę na naleśniki i cocktail truskawkowy do baru mlecznego...

Dzieci !! tak wygląda obiad o którym marzy Shrek ...

Przepis znajdziecie na:
http://mariola1975.blogspot.com/2012/11/zrazy-wieprzowe-zwijane.html
Smacznego...




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz