Izery, moja miłość.
Góry Izerskie zaczarowały mnie jakiś czas temu. I są piękne o każdej porze roku.
W pewnym sensie, z mojego punktu widzenia, Izery to niemal koniec świata. Dalej się nie da. I zazdroszczę tym, którzy mają tam o "rzut kamieniem" bądź "beretem". Z drugiej jednak strony, ma wielki sens i wymowę jechanie na ów koniec świata, by pobyć kilka magicznych chwil w tej wyjątkowej aurze , miejsc, które niegdyś były ludne, a już nigdy takimi nie będą. Czym więc kusi nas konkretnie jesień w Górach Izerskich, które znane są z częstej niepogody, leniwych, niskich chmur, tego, że gdy pada to czasami nie wiadomo czy z góry czy z dołu, bo mimo impregnatów, membran i ochraniaczy w butach i tak chlupocze?... Kuszą rozległe torfowiska, wijące się wstęgi potoków i rzeczułek, które w słoneczną pogodę będą jaskrawo niebieskie w kontraście do żółtych, pomarańczowych i czerwonych traw, mchów, porostów. Kuszą kolory drzew. Większości ludzi Izery kojarzą się z lasami świerkowymi , które są dość monotonne latem, za to bywają magiczne zimą; a jeszcze bardziej może z połaciami umarłych na skutek katastrofy ekologicznej drzew, a przy tym dają możliwość podziwiania widoków. Co prawda obecność buczyny to zasadniczo przywilej czeskiej strony gór , zaskakuje powierzchnią, rozmaitością i odmiennością od polskiej strony gór, ale i u nas można spotkać czasami niespodzianki.
Kuszą widoki nietypowe. Zarówno na to co po sąsiedzku - Karkonosze, Kotlinę Jeleniogórską, a może jeszcze bardziej na to, co często - jak w naszym przypadku - dopiero do odkrycia, czyli hektary czeskich gór ciągnących się po horyzont. Bywa, że co to na mapie jawi się jako zalesione, takim nie jest (bo np. młodnik, bądź umarłe drzewa nie muszą zasłaniać tego, co dalej), a miejsca widokowe znajdują się nie tylko tam, gdzie je na mapach pozaznaczano.
W Izerach w sposób niezwykły łączą się przeciwieństwa. Na przykład dzikość i... nie-dzikość. Z jednej strony możemy poruszać się asfaltową drogą, z drugiej strony przez cały dzień możemy nikogo nie spotkać. Podobnie z "trudnością" szlaków, ścieżek - otóż przy dobrej pogodzie w górach tych zasadniczo nie ma trudności Większość ścieżek, dróg, duktów, zwłaszcza po naszej stronie gór wznosi się i opada łagodnie, za to ciągnie się przez długie kilometry. To właśnie dlatego rowerzyści i narciarze tak ukochali te tereny. Z punktu widzenia turysty pieszego warto pamiętać jednak, że długie trasy wymagają wytrzymałości i kondycji. Kto zna ten wie, że chodzenie po płaskim lub niemal płaskim często wykańcza bardziej niż krótkie, strome podejście/zejście. Atrakcyjne i dla niejednego emocjonujące mogą natomiast być wejścia na widokowe skałki. Niejednemu może się zakręcić w głowie, mimo tego, że to takie łagodne góry przecież :)
te fotki to chyba Sokolik w Rudawach Janowickich, mam takie same ujęcia na swoim blogu....
OdpowiedzUsuńpozdrawiam