wtorek, 11 listopada 2014

Rogale...


Historia rogala
Tradycja ta wywodzi się z czasów pogańskich, gdy podczas jesiennego święta składano bogom ofiary z wołów lub w zastępstwie – z ciasta zwijanego w wole rogi. Kościół przejął ten zwyczaj, łącząc go z postacią św. Marcina. Kształt ciasta interpretowano jako nawiązanie do podkowy, którą miał zgubić koń świętego.
W Poznaniu tradycja wypieku rogali świętomarcińskich na 11 listopada istniała już na pewno w 1860, kiedy to opublikowano w Dzienniku Poznańskim najstarszą dziś znaną reklamę rogala świętomarcińskiego. Popularna jest jednak legenda, że tradycja w obecnym kształcie narodziła się w listopadzie 1891. Gdy zbliżał się dzień św. Marcina, proboszcz parafii św. Marcina, ks. Jan Lewicki, zaapelował do wiernych, aby wzorem patrona zrobili coś dla biednych. Obecny na mszy cukiernik Józef Melzer, który pracował w pobliskiej cukierni, namówił swojego szefa, aby wskrzesić starą tradycję. Bogatsi poznaniacy kupowali smakołyk, a biedni otrzymywali go za darmo. Zwyczaj wypieku w 1901 przejęło Stowarzyszenie Cukierników. Po I wojnie światowej do tradycji obdarowywania ubogich powrócił Franciszek Rączyński, zaś przed zapomnieniem tuż po II wojnie światowej uratował rogala Zygmunt Wasiński.

Rzemieślnicy zrzeszeni w Cechu Cukierników i Piekarzy w Poznaniu sprzedają w dniu św. Marcina średnio 250 ton tego wyrobu, natomiast w skali rocznej sprzedaż wynosi 500 ton, co stanowi 2,5 miliona sztuk rogali.

Aby cukiernia mogła używać nazwy „rogale świętomarcińskie” lub „rogale marcińskie”, musi uzyskać certyfikat Kapituły Poznańskiego Tradycyjnego Rogala Świętomarcińskiego, która powstała z inicjatywy Cechu Cukierników i Piekarzy w Poznaniu, Izby Rzemieślniczej i Urzędu Miasta Poznania.
Specyfika produktu
ciasto półfrancuskie
nadzienie wyrabiane z białego maku, z dodatkiem takich produktów, jak: cukier, okruchy ciasta biszkoptowego, masa jajowa, margaryna, orzechy, rodzynki, owoce w syropie lub kandyzowane (czereśnia, gruszka, skórka pomarańczowa) oraz aromat migdałowy
sposób zawijania ciasta (na kształt podkowy) i nakładania masy makowej (pomiędzy poszczególnymi warstwami ciasta oraz dekorowanie pomadą i rozdrobnionymi orzechami

Ja nie wiem jak my w tej pyrlandji dajemy rade to zjeść ..;)
 ale nie ukrywam że lubię ,lubimy...
Tych którzy jeszcze nie próbowali zapraszam do degustacji
Moim zdaniem warto
Smacznego...

piątek, 31 października 2014

Amerykanizacja…?


Amerykanizacja…?

Od jakiegoś czasu nurtuje mnie parę przemyśleń i postanowiłem się nimi z wami podzielić...
Temat dotyczy polubienia przez nas nazw obcojęzycznych..
Przez wiele lat nękani komuną i innymi losu przeciwnościami uważaliśmy ,że wszystko co „zagramaniczne” jest lepsze . Ale czy aby na pewno..?
A upodobanie do nazw obco brzmiących przechodzi już najśmielsze oczekiwania.
I tak na przykład spróbujcie napić się kawy w kawiarni, zapomnij… nie znajdziesz takiego miejsca
Masz do dyspozycji „coffee shop”, „coffee bar”, „coffee center” albo „coffeeheaven”, „costa coffee” a ja tam wole napić się kawy w „starym młynku” ,najchętniej udał bym się do kawiarni na ciastko i kawę.
Jednak takie marzenia stają się trudne do zrealizowania bo dostać mogę jedynie cofee end apple pie
a chciałbym kawę i szarlotkę……;)

Coraz częściej trudno zjeść też obiad, od.. zrazik w sosie z kluseczkami . Bo przecież modne obecnie są „lawendowe  wzgórza” ,” lawendowe pola”, „lawendowe domki ", takie coś jak „prowansalski dwór” lub na przykład „Villa Toskania”….. a tam nie wypada serwować pospolitego jadła….
ludzie kurna opanujcie się …
A jak by tak „łąka smaku” , albo „brzozowy zagajnik” ,eee takie kurna pospolite otworzę sobie 
„Villa Violetta” i serwować będę bruschette oraz pizze  

Nic, pora pomyśleć o obiedzie zjem dziś „pancakes” i popije "sheikh strawberry" znaczy idę na naleśniki i cocktail truskawkowy do baru mlecznego...

Dzieci !! tak wygląda obiad o którym marzy Shrek ...

Przepis znajdziecie na:
http://mariola1975.blogspot.com/2012/11/zrazy-wieprzowe-zwijane.html
Smacznego...




środa, 29 października 2014

Halloween


Halloween
Temat do rozmowy......

Halloween – zwyczaj związany z maskaradą i odnoszący się do święta zmarłych, obchodzony w wielu krajach w wieczór 31 października, czyli przed dniem Wszystkich Świętych. Odniesienia do Halloween są często widoczne w kulturze popularnej, głównie amerykańskiej.
Halloween najhuczniej jest obchodzony w Stanach Zjednoczonych, Kanadzie, Irlandii i Wielkiej Brytanii. Mimo że dzień nie jest świętem urzędowym, cieszy się po święcie Bożego Narodzenia największą popularnością. Święto Halloween w Polsce pojawiło się w latach 90.
Głównym symbolem święta jest wydrążona i podświetlona od środka dynia z wyszczerbionymi zębami.
Inne popularne motywy to duchy, demony, zombie, wampiry, czarownice, trupie czaszki itp.
Dokładna geneza Halloween nie jest znana. Może nią być rzymskie święto na cześć bóstwa owoców i nasion (Pomony) albo z celtyckiego święta na powitanie zimy.
Według tej drugiej teorii Halloween wywodzi się z celtyckiego obrządku Samhain. 
Ponad 2 tys. lat temu w Anglii, Irlandii, Szkocji, Walii i północnej Francji w ten dzień żegnano lato, witano zimę oraz obchodzono święto zmarłych.
Druidzi (kapłani celtyccy) wierzyli, iż w dzień Samhain zacierała się granica między zaświatami a światem ludzi żyjących, zaś duchom, zarówno złym, jak i dobrym, łatwiej było się przedostać do świata żywych. Duchy przodków czczono i zapraszano do domów, złe duchy zaś odstraszano. Ważnym elementem obchodów Samhain było również palenie ognisk. Na ołtarzach poświęcano bogowi resztki plonów, zwierzęta i ludzi. Paląc chciano dodawać słońcu sił do walki z ciemnością i chłodem. Wokół ognisk odbywały się tańce śmierci. Symbolem święta Halloween były noszone przez druidów czarne stroje oraz duże rzepy, ponacinane na podobieństwo demonów. Sądzi się, iż właśnie z potrzeby odstraszania złych duchów wywodzi się zwyczaj przebierania się w ów dzień w dziwaczne stroje i zakładania masek. Czarownice w towarzystwie czarnych kotów przepowiadały przyszłość.
Po 835 roku pod wpływem chrześcijaństwa zwyczaj zaczął zanikać, gdy uroczystość
Wszystkich Świętych została przeniesiona z maja na 1 listopada. Kościoły chrześcijańskie przeciwstawiły się obchodzeniu Halloween wprowadzając Dzień Zaduszny.
Święto w 998 roku wprowadził św. Odylon, francuski benedyktyn  przełożony opactwa .
W XIV wieku wspomnienie Wszystkich Wiernych Zmarłych 
zostało wprowadzone do liturgii rzymskiej i upowszechnione w całym Kościele.
Irlandzcy imigranci sprowadzili tradycję do Ameryki Północnej w latach 40 XIX wieku
31 października 1920 roku w mieście Anoka w stanie Minnesota odbyła się pierwsza w Stanach Zjednoczonych parada z okazji Halloween. Uczestnikami parady byli mieszkańcy, przebrani w kolorowe stroje popularnych postaci. W kolejnych latach pochód organizowano corocznie 31 października.W roku 1937 Anokę ogłoszono światową stolicą Halloween.W drugiej połowie XX wieku święto trafiło do zachodniej Europy.

Komisja Episkopatu Polski zaapelowała do katechetów, by przed uroczystościami Wszystkich Świętych i Dniem Zadusznym ostrzegali uczniów przed zagrożeniami związanymi z Halloween. 
Zdaniem duszpasterza młodzieży archidiecezji częstochowskiej, świętowanie Halloween może prowadzić do satanizmu.
Jak wyjaśnił 24 października na antenie katolickiego radia ks. Adam Polak, duszpasterz młodzieży diecezji częstochowskiej, "na pewnym etapie do naszej kultury, która jest kulturą Zachodu, weszły akcenty pogańskie, wszystko, co było związane z kultem przodków w kulturach celtyckich".
I to zdaniem ks. Polaka jest największym zagrożeniem dla chrześcijańskich wartości i Kościoła, a obchodzenie Halloween może nieść konsekwencje duchowe.
- Często to nie są dziecięce igraszki, zabawy, tylko są to pogańskie ryty na pograniczu satanizmu, kultur celtyckich, czy pogańskich - mówił na antenie radia ks. Polak, dowodząc, że świętowanie Halloween może być "otwarciem furtki Złemu".
Na Facebooku katolicy utworzyli fanpage "Jestem chrześcijaninem - nie obchodzę Halloween". Radio FIAT zachęca do uczestnictwa w proteście przeciw kultywowaniu tej tradycji.

Co ja o tym myślę…
Ludzie nie dajmy się zwariować… Lubię dynie od zawsze...
Zanim usłyszałem o Halloween ,w ogrodzie Babci Wisi, zawsze rosły dorodne okazy … a gdy nadchodził ich czas zamieniały się:
w kompot z dyni z dodatkiem octu( kiedyś nie lubiłem, dziś nie wiem czemu …;))
I w zupkę z kluseczkami z dodatkiem mleka na słodko- pycha.
Dziś potraw na naszych stołach dużo więcej pasta z dyni, zupa na ostro, ciasto itp.
zainteresowanych odsyłam do kącika kulinarnego

                        
                                                        (kliknij na obrazek)
                I co ja mam z taką dynią zrobić po wykorzystaniu miąższu wyrzucić?
                                                          A nie wyrzucę…!!
                        Będzie sobie Dyniek straszył i już…. 





BUUUUU!!!

sobota, 25 października 2014

SYFON…




SYFON…
Kto  z was jeszcze pamięta..?
Dzień pełen wrażeń…
Byłem dziś w związku z pracą w kilku miejscach .
Dotarłem między innymi do Grodziska Wielkopolskiego, ale do sedna…;)
Wchodzę do małego śmiesznego sklepu w poszukiwaniu jakiegoś „żarła”.
Sklep przypomina „Kolonialkę”(sklep spożywczo przemysłowy) z czasów PRL-u ,skarpety, gacie, ciastka, piwo jak to się kiedyś mawiało…
Mydło i powidło ;)
Przeglądam półki w poszukiwaniu jakiegoś smakołyku , patrzę stoi na ladzie Syfon w niebieskiej butelce, jak z dzieciństwa …
Myślę sobie fajny gadżet .. ale widnieje na nim cena 1,80PLN,  hmm, myślę sobie o co tu biega?
Uśmiechnięta Pani informuje mnie, że produkt jest dostępny u nich już od roku ..
Koszt kaucji za butelkę 5 PLN woda w nim 1,80PLN
 Syfon można po spożyciu wody wymienić na pełny ..
Ludzie zwariowałem … nie mogłem się oprzeć … Nabyłem …. Działa … Cieszę się jak dziecko..
Zresztą dziecko też się ucieszyło…. Tata opowiedział historię z dzieciństwa jak to chodził do sklepu po syfon z wodą mineralną…
Chyba będę częściej wpadał do Grodziska ;)


Idzie zima…?


Idzie zima…?
Dziś rano na „teremetrze”  0 stopni znaczy zbliża się nieuchronnie ta biała cholera…
Zadzwonił kolega maszyna do łupania podpałki się S….. pomożesz?
A co mi tam, praca jest pracą.. wszystko mi jedno co naprawiam…;)
Przy okazji poznałem bliżej branże drzewno-leśną …
Oj …. Zmieniło się moje patrzenie na drewno kominkowe… rąbane siekierą
Dziś można taki produkt nabyć koncesjonowany , opakowany przebrany i wysuszony
Zapakowany elegancko zostanie dostarczony pod sam kominek „pańci” nie będzie bałaganu ,kurzu i śmieci… Nie ma odpadów …
Oj … pozmieniało się na tym świecie troszkę ….
Mała foto relacja od zaplecza firmy zajmującej się drewnem opalowym i kominkowym…










Maszyna uruchomiona w bagażniku podpałka do kominka …
70 worków na godzinę robi wrażenie ...










wtorek, 21 października 2014

Służba Zdrowia


Służba zdrowia
;) tak, już uśmiech się pojawia, na samą myśl….
Aby nie zanudzać a temat zakończyć ..wypada
             1.  Jeśli kogoś interesować będą bardziej szczegółowe przemyślenia …dopisze…
Kilka kwiatków dało by się na blogu umieścić ku ..myślę uciesze.
              2.   Sam zabieg o którym wspomniałem wcześniej zaliczony został do udanych
Na efekty poczekać troszkę należy jednak powinno być wszystko ok..
              3.  Dla tych którzy ,przed dylematem stoją i mają obawy .. skala 10’ stopniowa
Stres przed 8’ głownie za sprawą oczekiwania
(bezsensowny jednak trudny do wyeliminowania)
Golenie 4’(przeprowadź samodzielnie zabieg oczyszczenia pachwin z zarośli z użyciem pianki do golenia własnej lub partnera, „siostra” uczyni to bez ceregieli zacinając cię kilkukrotnie)
Czas zabiegu przygotowanie pacjenta 20-30 minut zabieg od 30 minut do 2 h
(określono na podstawie 8 przypadków )
Ból 2’ (dla porównania zrywanie paznokcia 8’, rwanie zęba 5’)
Po 3’ bezsilności –oczekiwanie 12 h na zabliźnienie rany
(boli? Tak kość ogonowa od trwania w bezruchu –dla leniuchów  0’
czekasz i nic nie robisz czyli standard;) u niektórych...)
    4. Reasumując – Nie taki diabeł straszny jak go malują…
Uwagi..
Schowaj w torbie jakieś „żarło” bo umrzesz z głodu…
Zabierz ze sobą wodę mineralną bo uschniesz (cena litra wody w szpitalu 5PLN;))
woda dostępna do 18 a pić będziesz w nocy.
Rolka papieru…. nie zawadzi..
Kubek ,nóż, widelec, łyżeczka –jeśli umiesz pić z miski, jeść serek z pudełka kromką chleba i smarować masło palcem …zbędne ;) na schabowego bym nie liczył….

                                                jeden posiłek i tylko 2 kalorie


piątek, 17 października 2014

KOT


                                    Kot- jaki jest każdy widzi…
I tu zaczyna się właśnie problem..
Jaki naprawdę jest kot?
Znamy psy, a przynajmniej większość z nas dość dobrze i  pewne cechy charakteru są bardzo przewidywalne …
Warczy na obcych szczeka i merda ogonem jak coś od nas chce, daje łapę..
Brawo …

Kot …no co się chłopie czepiasz kota ?… miał'czy ,ociera się łasi i pije mleko…
I już źle ,żeby nie powiedzieć d…a.
Mleko pija ale mu szkodzi – co Ty gadasz…?- dasz mu mleka na zewnątrz przed domem dobra
może się uda i nie wdepniesz..
ale w domu ,jak taki z Tobą zamieszka, powodzonka …( w sprzątaniu podłogi)
Od wprowadza się taki do Ciebie ..biedny mały głodny, nic tylko tulić…

Przepadłeś ...
On rośnie i cwaniakuje... co dzień będzie sprawdzał, ile mu wolno i kiedy wyprowadzi Cię z równowagi..

Od, dzisiaj …
Wstaje lekko zaspany, wiadomo 6 rano to nie jest dobra pora na wstawanie..
Pierwsze kroki - kuchnia -woda-kubek-kawa… uf udało się ..
Śniadanie - talerz -kanapka - masło-salami -ups! … człowiek zaspany wiadomo zdarza się – salami  - ups! ...  Ta....., mam kota, zapomniałem...
Kanapka była z masłem... salami zjadł On … mały słodki kotek….


JAWOR


Brak dokumentu lokacyjnego uniemożliwia dokładne ustalenie daty nadania praw miejskich Jaworowi.
Nastąpiło to najprawdopodobniej między 1242 i 1275 rokiem. Już na początku lat osiemdziesiątych XIII wieku miasto posiadało kamienne mury obronne. Z 1300 roku pochodzi pierwsza wzmianka o jaworskim burmistrzu oraz pierwszy wizerunek herbu miejskiego zachowany na pieczęci. Dynamicznie rozwijające się miasto wyrosło w jeden z najsilniejszych ośrodków dolnośląskiego tkactwa.
W 1355 r. urodził się wielki uczony, przyszły rektor uniwersytetu w Heidelbergu, Mikołaj z Jawora - zwany Wielkim. Do 1392 roku Jawor wchodził w skład samodzielnego księstwa piastowskiego. Później stał się domeną królów czeskich, miastem królewskim i stolicą prowincji. Początek XV wieku zapisał się niechlubnie wypędzenie miejscowej gminy żydowskiej (1420 rok).
Prawie pół wieku trwały starania o zgodę jaworzan na wzniesienie w mieście klasztoru. W 1488 roku poświęcono nowy dom zgromadzenia bernardynów. Dwadzieścia lat później (1508 rok) miasto otrzymało prawo wolnego wyboru rady miejskiej, co ostatecznie zakończyło przeszło 300 - letni proces formowania się lokalnego samorządu.
Wiek XVI to wiek reformacji. Nowe wyznanie stało się wkrótce dominującym w regionie jaworskim. Nie zmieniły tego nawet okrutne represje wojny 30-letniej (lata 1618-1648). Wojna między katolickim południem i protestancką północą przyniosła jedynie zniszczenie i śmierć. Kompletnie spalone miasto dopiero pod koniec wieku podniosło się z tej klęski.



 XVIII wiek przyniósł jaworzanom nieszczęście wojen śląskich (między Austrią a Prusami), kolejną zmianę władców na królów pruskich i całkowite zniszczenie miasta przez wielki pożar w 1776 roku.
W 1799 r. rozpoczął swoją działalność teatr.
Wiek XIX był dla Dolnego Śląska stuleciem praktycznie wolnym od wojen. Zaowocowało to burzliwym rozwojem lokalnej gospodarki i szybkim przyrostem liczby ludności w drugiej połowie stulecia. Powstały nowe dzielnice, miasto przekroczyło znacznie granice średniowiecznej starówki. Uruchomiono pierwszą linię kolejową, od 1901 roku jaworzanie mogą korzystać z telefonów. W 1914 roku rozpoczęła się budowa kanalizacji miejskiej. Międzywojenne dwudziestolecie to z małymi wyjątkami czasy stagnacji. W 1919 roku miasto zostało zelektryfikowane. Dziesięć lat później rozpoczęło swą pracę Muzeum Regionalne. W 1945 roku Jawor po raz kolejny zmienił przynależność państwową - 28 kwietnia przybyła pierwsza grupa polskiej administracji rządowej. Zdewastowane przez Armię Radziecką miasto zostało stosunkowo szybko odbudowane i rozbudowane. W latach 60-tych i 70-tych powstały nowe dzielnice mieszkalne. W 1991 roku opuścił miasto garnizon Północnej Grupy Wojsk Armii Radzieckiej. Rok później Jawor święcił 750 rocznicę nadania praw miejskich. W 2005 roku jaworzanie obchodzili 350 rocznicę wybudowania Kościoła Pokoju.

Z czego słynął Jawor?
Jawor w poprzednich stuleciach słynął z wielu specjalności znanych na całym Dolnym Śląsku.
Bardzo znanym jaworskim specjałem była „jaworska kiełbaska”. W dniach 9-10 września 1933 roku odbyło się jej święto, o czym pisała ówczesna gazeta „Jauersches Stadtblatt”. Na zabawie bawiło się tysiące Jaworzan, jak i gości z różnych stron Śląska i Niemiec. Na tę okoliczność miasto wspaniale udekorowano, zaś rynek i główne ulice lśniły feerią świateł. Spożycie kiełbasek w tych dniach wynosiło 6000 kg, wypito do tego 8000 litrów piwa. Do przygotowania takiej ilości kiełbasek musiano ubić około 1000 świń. Kulminacyjnym momentem święta był pochód, który ze wszystkich stron zmierzał do rynku. Brały w nim udział wszystkie stowarzyszenia i firmy chcące zareklamować swoje specjały.

Pierniki. Jedną ze specjalności Jawora były wyroby cukiernicze rodziny Lauterbachów. 30 czerwca 1846 roku młody ciastkarz Hermann Lauterbach przejął od swego majstra i nauczyciela Siegerta oraz jego zięcia Richtera warsztat cukierniczy. Od tej pory cukiernictwo zasłynęło z ciastek formowanych w kształcie koszki (był to dawniej ul w kształcie dzwonu, nierozbieralny, ze słomy). Masę tego smakołyku sporządzano przez ucieranie migdałów z dodatkiem wanilii, cynamonu, imbiru, goździków i gałki muszkatołowej. Ciasteczka te, zwane „Bienenkörben” wyrabiano w rozmaitych rozmiarach.
1 lipca 1876 r. Otto Lauterbach przejął od ojca rodzinny interes. W roku 1881 wybudował dom w zachodniej pierzei rynku. Na przedniej fasadzie na wysokości pierwszego piętra umieścił złoty ul. Zarówno dom, jak i złota koszka symbolizująca specjalność Lauterbachów przetrwały do naszych czasów.
Po 1920 roku, gdy w Jaworze była już elektryczność, ciastkarnia została wyposażona w nowoczesne maszyny. Od tej pory w zakładzie wypiekano również m. in. ciasta miodowe, nazywane na Śląsku piernikami. Wyrabiano je z mąki pszennej i syropu miodowo-cukrowego z dodatkiem pieprzu i przypraw takich jakie mają koszki. Rozmiary pierników wahały się od rozmiaru migdałów aż do 50cm. Ciasta z cukierni Lauterbachów sprzedawano w wielu niemieckich miastach, jak również w Anglii, Włoszech, Lichtensteinie, a nawet w Ameryce.

Powozy. Od 1763 roku produkowano tu dobrej jakości powozy. Po wojnie francusko-pruskiej w latach 1870-1871 działalność ta rozwinęła się na wielką skalę. W mieście działało już około 30 małych przedsiębiorstw wykonujących powozy. Jaworscy rzemieślnicy wytwarzali m.in. landa, czteroosobowe powozy z opuszczoną na dwie strony budą, ponadto wiele wozów specjalistycznych, takich jak: omnibusy, sanitarne bądź do rozwożenia piwa.
W okresie rozkwitu produkcji powozów funkcjonowały w Jaworze cechy kołodziejów i budowniczych powozów z około 45-cioma członkami, łącznie z majstrami spoza miasta.
Największymi rynkami zbytu poza Śląskiem były Prusy, Pomorze i Poznańskie





środa, 15 października 2014

PASZOWICE




Niżej też bywa fajnie …
Czasem nawet bardzo fajnie…

Nazwa wsi Paszowice wywodzi się od imienia Pakosław, które zdrobniale brzmi Pasz.
Pierwsza wzmianka o Paszowicach wywodzi się z 1228r. jako „Paschowicz”.
W 1310r. zmieniono nazwę na „Passowitz”.
Dzisiejsza nazwa „Paszowice” nadana została po II wojnie światowej.
W Paszowicach dokonano odkryć malowanej ceramiki z okresu kultury łużyckiej
oraz monet rzymskich z III w. Historia Paszowic związana była z jej położeniem, a w szczególności z bliskością miasta Jawora oraz szlaków komunikacyjnych.
XII w. – Paszowice pod rządami Księstwa Jaworskiego (Bolesław Rogatka),
Księstwa Świdnicko – Jaworskiego (Bolko I, Bolko II)
XIV w. – pod władaniem króla Czech (namiestnik króla Benesz Chusnik na zamku w Jaworze).
Budowa kościoła katolickiego p.w. Św. Trójcy,
XV w. – czas powstań i wojen religijnych. Ogromne zniszczenia i zubożenie wsi
XVIII w. – rządy Fryderyka II i panowanie Prus (budowa kościoła ewangelickiego 1783 r.).
XIX w. – 1806 r. wkroczenie wojsk francuskich pod wodzą brata Cesarza Hieronima. W Paszowicach stacjonują Ułani Polscy podążający na zwycięski bój z Prusakami pod Strugą (15.V.1807). W roku 1813 wojska francuskie (Napoleon nocuje w hotelu „Siedem Lwów” w Jaworze).
Od roku 1945 ziemię paszowicką zasiedlają rodziny polskie wysiedlone z terenów wschodniej Polski (woj. lwowskie). Powstają siedziby Gromadzkiej Rady
Narodowej i Urzędu Gminy. Od 1957r. erygowana jest parafia p.w. Św. Trójcy.


                        Zainteresowanych lekturą bardziej obszerną o Paszowicach                                                                                       Zapraszam: 



Recenzja:


Brak postów na blogu nie skutkował bynajmniej nic nie robieniem…
Troszkę działo się w koło
Od Leszek R. książkę drugą wydał …
Mieliście okazje na blogu poczytać fragmenty..
Polecam bo moim zdaniem opowiadania są dobre nawet bardzo..
Oczywiście o ilustracjach do książki oczywiście wspomnieć należ..
Wykonanych ręką młodej Kopanieckiej artystki … Kaliny 

Recenzja:

Czy w Kopańcu straszy?

W ostatnich latach w Kopańcu ujawniła się artystyczna arystokracja regionu Kotliny Jeleniogórskiej. Teatr, fotografia, muzyka, teraz znów literatura z ambicją. „Opowieści ostateczne” to zbór opowiadań, których akcja ma miejsce w długiej historii Kopańca, gdzie ogniskują się przeróżne treści epok. Tytuł każdego opowiadania autor opatruje rokiem, kiedy rzecz miała miejsce.

Ale to nie są zwyczajne historyczne opowiadania. Historycznie są one osadzone, natomiast dzieją się poza zwyczajną realnością, w sferze ducha, i to najbardziej dosłownie. Magia, czary, zabobon, asceza, fanatyczna wiara, demony, obłęd, alchemia, mord, szaleństwo, pakt z diabłem, strach odbierający rozum, lęki, klątwa, apokaliptyczne wydarzenia, emanacja tajemniczej energii – to amalgamat treści tej książki.

Tę ponurą atmosferę autor przerywana jednak fantastycznym poczuciem humoru. Czytelnik dostrzega jak robi do niego oko w momencie najbardziej zawiesistej grozy. A są i opowiadania z gruntu w charakterze makabreski. Temu samemu służą śliczne ilustracje Kaliny Jaśko w formie quasi dziecięcych rysunków.

Dodatkowym walorem opowiadań jest ich lakoniczność. Historie są właściwie opowiedziane szkicowo, jakby autor wykreślił z nich każde zbędne słowo, jest tylko to, co musi być, nic więcej. W ten sposób powstały poetyckie perełki, do których chce się powracać, by przeżyć to jeszcze raz lub znaleźć nowe znaczenie.

Osobnym walorem, istotnym dla mieszkańców regionu jest osadzenie w realiach im znanych. Jest więc o namiętnym poszukiwaniu nowej technologii szklarskiej w szklarskim zagłębiu, jest o okrucieństwach wojny 30-letniej, tak dojmującej na Śląsku, jest o prześladowaniach ewangelików przez katolickich Habsburgów, jest opowiadanie z zielarstwem, które było do XIX wieku wielką specjalnością Karkonoszy, jest o tajemniczych kamiennych wałach w Górach Izerskich, do dziś fascynujących, jest o straszliwych skutkach nawałnicy i powodzi w górskiej wsi, jakże tu typowych, jest wreszcie nawet o Wierzcholcach, dość niedawno odkrytych…

Integralną częścią książki są teksty piosenek, syntetycznie ujmujące treści opowiadań. Napisał je Piotr Syposz. Czytelnik może ich wysłuchać w artystycznym wykonaniu kopanieckiej grupy, ponieważ do książki dołączone została płyta CD.

ROMUALD WITCZAK
Leszek Różański: Opowieści ostateczne. Ad Rem, Jelenia Góra 2013, ss. 132 + płyta CD


wtorek, 14 października 2014

CO TO JEST ABLACJA?

Ablacja jest nowoczesną, inwazyjną metodą leczenia zaburzeń rytmu serca.
Celem ablacji jest zniszczenie ognisk arytmii stanowiących anatomiczne podłoże powstawania zaburzeń. Efekt uzyskuje się poprzez elektrokoagulację fragmentów tkanki mięśnia sercowego.
Leczenie można stosować u pacjentów w każdym wieku, a wskazaniem do niego jest występowanie nawracających, objawowych arytmii takich jak:

napadowe częstoskurcze,
zespół preekscytacji (WPW – zespół Wolffa-Parkinsona-White'a),
trzepotanie i migotanie przedsionków,
komorowe zaburzenia rytmu.


U wielu pacjentów ablacja eliminuje ryzyko nagłego zgonu, u części zmniejsza ryzyko udaru mózgu. Większość pacjentów, dzięki tej metodzie leczenia może uwolnić się od stałego przyjmowania leków lub zmniejszyć ich ilość.
U wszystkich chorych, skuteczny zabieg ablacji
 podnosi komfort życia
umożliwia powrót do normalnej aktywności.


 Pożyjemy... zobaczymy…;)

Termin został ustalony…

niedziela, 12 października 2014

Piekło-Niebo


Życie po śmierci…
Zapewne wielu z Was słyszało, czytało lub o uszy się Wam obiło...
jak wygląda przejście w zaświaty..
Pewna historia  
Dziś chyba już z dużą nutką sarkazmu …
 duszność ,zawroty głowy , mroczki przed oczyma….
 (nie ma na co czekać, wsiadam do auta do szpitala 3 km, ostanie przytomne wspomnienie
  S.O.R.(szpitalny oddział ratunkowy)  wysiadam ,wypadam…)
Utrata przytomności…
Jakiś czas później…
Otwieram oczy… wielki blask bije na mnie z góry…. Oślepia..
Odwracam oczy w lewo postać o jasnych włosach do ramion ,ubrana na biało…
Odwracam oczy w prawo postać o krótkich jasnych włosach ,ubrana na biało
·                                    K…. co jest …?
·                                         Silny męski głos… Dobra mamy go…
·                                                  K … jeszcze nie … jeszcze nie pora…

Leże na sali lampa nad stołem reanimacyjnym świeci w oczy…
Anioły nie są takie piękne…  jeden jest siwy i nie ogolony …

Pora coś zmienić  i zacząć działać … bo czas jest bardzo pozorną jednostką miary..
A później i jutro może nigdy nie nadejść…





piątek, 10 października 2014

WPW


WPW – zespół Wolffa-Parkinsona-White'a.
Wrodzone zaburzenie przewodzenia impulsu elektrycznego..w sercu, należące do tzw.
zespołów preekscytacji.
Polega na obecności dodatkowej drogi przewodzenia impulsów elektrycznych z przedsionków
do komór przez pęczek Kenta, z pominięciem węzłaprzedsionkowo-komorowego i pęczka Hisa.

CIEKAWE !!!
Bo do momentu zawalenia się na głowę bynajmniej nie sufitu ...
Na serce chory nie byłem..
Uspokajam ... nie mam zamiaru pisać bloga medycznego...
Wydaję mi się iż wiedza ogólna i techniczna
którą zdobyłem przez te 40 (parę)lat w zupełności mi wystarczy.

Przesilenie wiosenne (depresja) przeciągnęło sie odrobinkę ...

Obudziłem się... skutecznie mam nadzieje...
Choć w dość mało komfortowych warunkach...